W tym roku – już po raz trzeci – wsparliśmy Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, oferując na aukcję vouchery na zwiedzenie Stalowi I Walcowni pod przewodnictwem prezesa zarządu Marka Kempy. 23 marca wylicytowany przez siebie voucher wykorzystał pan Maciej Dróżcz, instruktor Aeroklubu Warszawskiego. Towarzyszył mu pan Łukasz – pilot śmigłowców ratunkowych.
– Działalność WOŚP – poza szlachetnym celem głównym Fundacji – ma jeszcze tę świetną cechę, że wśród tysięcy aukcji na jej rzecz można znaleźć perełki, o których człowiek nawet by nie pomyślał, że “to można wylicytować”. Dla mnie tym czymś było zwiedzanie Huty Warszawa – napisał do nas po wycieczce Pan Maciej.
– Nigdy wcześniej nie byłem nawet pod bramą Huty, mimo to zawsze była ona gdzieś blisko mnie. Jako instruktor Aeroklubu Warszawskiego spędziłem nad Hutą już kilkaset godzin, krążąc szybowcem w poszukiwaniu noszeń termicznych albo wykonując loty samolotem wzdłuż standardowej trasy dolotowej lotniska Babice. Spędzam też z rodziną dużo czasu w Lesie Bemowskim – tam dzieci słysząc z daleka pociąg zaczynają szybciej pedałować w stronę torów, żeby policzyć wagony.
Czasem zadawałem sobie pytania: “Dlaczego Huta nie dymi, tak jak te, które widać na Śląsku?”, “Dlaczego ten pociąg wozi tylko złom, a nie wozi węgla ani rudy?”
Wizyta 23 marca dała mi odpowiedź na te pytania. Do tego zobaczyłem cały proces produkcji od Stalowni do gotowych wyrobów. Dla mnie był to widok niemal egzotyczny i myślę, że byłby takim dla zdecydowanej większości warszawiaków. Prawie wszyscy moi znajomi pracują w zakładach, w których narzędziami są biurko i komputer, a produktami – raporty, analizy albo linijki kodu informatycznego.
Przychodząc tu, nie miałem większego wyobrażenia o pracy Huty. Jeśli jednak coś mnie zdziwiło, to stopień automatyzacji produkcji. Wydawało mi się, że zobaczę zdecydowanie więcej osób w żaroodpornych ubraniach, wyglądających jak postacie z “Gwiezdnych Wojen”. Zwraca też uwagę, że mimo “brudnej roboty”, którą się tu wykonuje – wszystko wydaje się być uporządkowane, opisane i na swoim miejscu.
W imieniu swoim oraz kolegi Łukasza dziękuję Panu Prezesowi za zorganizowanie tej wizyty, oraz bardzo ciekawe i sympatyczne pokazanie zakładu. Wszyscy zadowoleni, a na konto Wielkiej Orkiestry trafiło jeszcze parę złotych!